Rano odwiedzamy pałac królowej , po przeciwnej stronie jest nowoczesny budynek szkockiego Parlamentu.Potem maszerujemy główną ulicą do Zamku.Wszystko mamy w zasięgu dłuższego spaceru, więc jest super.
Po drodze wpadamy na kawę do Turka, kawiarnia secesja a kawa pycha.Na ulicach wszędzie wystawione kilty.Budynki kamienne , robi to ważenie dość ponure ale czuć tu historię.Spotykamy jeden biały budynek, który odbija się od tej szarzyzny.
Miasto położone na wzgórzu gdzie króluje zamek.Super uliczki dwupoziomowe z kolorowymi witrynami.Wpadamy do sklepu ze starociami i Rafał mierzy kapelusz :)
Potem hot dogi pod zamkiem, tanio i smacznie !
Wieczorem wypadamy na proszoną kolację na wieś.Jedziemy najpierw pociągiem a potem samochodem- odbiera nas dzielna mama z dwójką dzieci, jedno maleństwo ma pół roku.
W domu czeka kolejna dwójka z zaprzyjaźniona sąsiadką.
Dom 200 letni kamienny, żeby wejść to trzeba się schylić a podłoga jest wpuszczona w ziemię ,żeby można było stać prosto.Dom ogrzewany tylko kominkiem , dzieci biegają na bosaka, nikt tu się nie przejmuje, po prostu zimny wychów.
Nad blatem kuchennym dachówki szklane, które wpuszczają do domu dodatkowe światło bo okienka są malutkie.Tata dzieciaków, nie przyjeżdża ze stacji samochodem ale rowerem w pełnym rowerowym uniformie a pracuje jako prawnik w Edynburgu i tak bez względu na pogodę jeździ i to nie on sam ale większość ludzi którzy pracują w odległym Edynburgu.Już nie musi chodzić na siłownie :)
Dookoła piękne pola z łubinem a może rzepakiem a w oddali można zobaczyć morze.
Do Edynburga wracamy późną nocą .