Kolejny dzień zaczynamy od typowego śniadania hiszpańskiego –chocolate con churros oraz grzanek nasączonych oliwą ze świeżymi pomidorami.Takie śniadanie wydają tylko do 11 godziny więc trzeba się spieszyć a popularność knajpki poznaje się po ilości śmieci na podłodze.Gosia mi pokazuje miejsce – wiadukt nad torami , z którego widać góry Sierra Nevady.Jeszcze raz jadę w ramach biletu turystycznego do Alhambry, tutaj włóczę się po dziedzińcach wokół kompleksu pałacowego potem busem przejeżdżam na wzgórze Albaicin gdzie się odwiedzam miejsca jeszcze nie oglądane oraz zwiedzam muzeum archeologiczne.Nareszcie udaje mi się wejść do kościoła Św. Anny.Kościoły często są zamknięte między 12 a 15-tą. Trafiam tutaj na ślub w wydaniu hiszpańskim. Mama panny młodej w czarnej mantylce.