Rano żegnamy uroczy Przemyśl i kierujemy się do autobusu do Medyki. Udaje się nam znaleźć przystanek i wygodnie dojeżdżamy w ciągu pół godziny do granicy.Dalsza droga to przejście piesze przez granicę. Nie ma dużo ludzi więc sprawnie dostajemy się na stronę ukraińską.Tam kawałek trzeba podejść do marszrutek- tak się nazywa transport do Lwowa i nie trzeba się dać namówić na Taxi. Kosztuje autobus 15 Hrv u kierowcy lub 16,65 w kasie - nie wiem dlaczego drożej, chyba za zapobiegliwość.Taxi - 120 zł za godzinę jazdy, czyli na 3 osoby wychodzi po 40 zł a autobus ok 6 zł. Zależy co kto lubi, jedzie się dużo dłużej bo ok 2,5 godziny i z przodu jest bardzo tłoczno , gdyż wsiada się do oporu ile osób wejdzie a do tego jeszcze pełno bagaży, że ruszyć się nie da, no taki folklor a do tego dochodzi bardzo wyboista droga.Autobus przyjeżdża na Dworzec Główny , stamtąd tramwajem nr 9 jedziemy na naszą kwaterę tuż przy Cytadeli.Dworzec jest pięknie odnowiony ale ulice i tory tramwajowe są w opłakanym stanie.Niestety nasza gospodyni gdzieś wybyła i przymusowo wędrujemy na obiad w pobliżu domu. Zamawiamy ichnią zupę Solankę i jest to dobry wybór.O 4 wędrujemy pod dom i nasza pani przychodzi i możemy zostawić bagaże i wyruszyć na miasto. Szybki spacer aby się rozeznać w układzie miasta.Na szczęście mieszkamy w linii prostej od Pomnika Mickiewicza więc nie mamy problemów z powrotem.W ratuszu jest informacja turystyczna więc bierzemy plan Lwowa i wędrujemy po Rynku i podziwiamy piękne kamienice.Oprócz tego jest tu kościół na kościele ale nie wszystkie są otwarte i możliwe do zwiedzania.Przechodzimy promenadą Swobody, mijając graczy w szachy i warcaby. Dochodzimy do pięknego gmachu Opery.Następnie dochodzimy do Uniwersytetu aby w jego pobliżu odnaleźć miejsce do jedzenia. Na kolację idziemy do Puzatej Chaty gdzie w formie baru samemu wybiera się potrawy. Są smaczne, nie za drogie i duży wybór.
Do domu wracamy już jak jest ciemno, szybko zasypiamy po emocjonującym i długim dniu.