To miasto zadziwia swoim pięknem, wychodzimy z parkingu na most Plewny (Spreuerbrücke) z obrazami śmierci .Każdy obraz co cacuszko i zamiast podziwiać widoki z mostu to robię zdjęcia tym trójkątnym obrazom.Potem wędrujemy na ufortyfikowany 850-metrowy mur Museggmauer z dziewięcioma basztami , to kolejna atrakcja Lucerny. Od południa miasto chroniło przed wrogami jezioro, od północy było początkowo bezbronne. Najstarsza baszta to Luegislandturm.Na baszcie Männliturm jest obecnie punkt widokowy dla turystów.Dostępny od maja do końca października , więc oczywiście skorzystaliśmy z okazji i weszliśmy aby popatrzeć na miasto , jezioro i okalające je góry.Zawsze lubię te widoki z góry na dachy miasta.Potem wędrujemy nad jezioro Czterech Kantonów a tam pływają na rowerkach wodnych i wygląda to jak w wypoczynkowej miejscowości.Wracamy dwustumetrowym zadaszonym Mostem Kaplicznym (Kapellbrücke), symbolu Lucerny, gdzie malowidła opowiadają historię miasta .Cały jest ukwiecony co pozostawia niezapomniany urok.Zaglądamy do kościoła jezuitów, bo to by nie było zwiedzanie jak jakiś kościół nie odwiedzimy, Marta ma już dość ja też ale zawsze jeszcze mnie kusi aby tam zaglądnąć a nóż coś pięknego będzie.Tym razem ołtarze maja kolumny z czerwonego marmuru a sam ołtarz ma motywy kwiatowe układane z różnych kolorów marmuru.Idziemy również zobaczyć pomnik umierającego lwa autorstwa Thorvaldsena poświęcony szwajcarskim gwardzistom poległym w obronie króla Ludwika XVI . Podziwiamy również malowany dom na starówce i wracamy do samochodu, czeka nas jeszcze Zurich.