Rano wyjeżdżamy zwiedzać Antalyę, taki był plan.Jedziemy do pobliskiego wodospadu Dunden.Jakby wczoraj tak słońce szybko nie zachodziło to same byśmy tam dotarły.Od parkingu przechodzimy przez plac z pamiątkami , gdzie nas zachęcają do zakupów. My się dzielnie bronimy.Wodospad wpada z wysokości ok 30 metrów wprost do morza , więc robimy pamiątkowe zdjęcia,paparazzi też się kręcą. Cały pobyt nad wodospadem to około 20 minut a potem wracamy do autobusu, a przed autobusem czekają na nas pamiątkowe talerze z naszymi podobiznami po 3 euro.Niestety nie zdążyli wypalić w porcelanie naszych zdjęć więc tylko wklejone były nasz fotografie w biały talerzy a po boku kalkomania z Turcji i Antalyi.
Potem jedziemy do strefy wolnocłowej pod lotniskiem do pracowni złotniczej,która nas zaprosiła aby zaprezentować swoje wyroby.Oczywiście pracownicy znają polski więc opowiadają o wyrobach, zachęcają do wyczyszczenia swoich ozdób za darmo , częstują napojami i jak tylko o coś się zapytasz już jesteś otoczona czujna opieką pracownika i wprowadzona do specjalnego pokoju negocjacyjnego. Zrobią wszystko co tylko sobie zamówisz , jeżeli nie znajdziesz czegoś gotowego co ci się podoba. Ceny bardzo a bardzo wysokie ,żeby było z czego obniżać. Warto się do takich zakupów przygotować jeżeli ktoś chce coś kupić . Powinno się znać cenę grama złota oraz cenę kamieni szlachetnych. A targować się należy bo wtedy dopiero cię traktują jak prawdziwego kupca.
Wiele osób wyszło zadowolonych z zakupami ale myślę ,że i sprzedający też byli zadowoleni.
Odczekaliśmy aż wszyscy się odnajdą po tych zakupach z lżejszymi portfelami i jazda na kolejne zakupy do hurtowni Alice , gdzie prezentują nam wyroby skórzane.
Na początek pokaz mody, na wybieg wychodzą modelki i modele, prezentują kurtki dwustronne, płaszcze , kożuchy aby na koniec wyjść z flagami, polska i turecką. My notujemy który model się nam podoba. Potem wchodzimy do przestronnego pomieszczenia gdzie są wystawione te wyroby we wszystkich rozmiarach i wielu kolorach.
Ja chciałam kupić sobie kożuszek ale ceny na wejściu były powalające np 2600 euro, ale już na wstępie dawali 20 % rabatu a potem to już od ciebie zależało ile utargujesz. Do popicia tutaj dawali wino i rakije bo to pomaga podjąć właściwa decyzję a można było obniżyć cenę nawet do 30 % wartości wyjściowej.Myślę ,że i tak na tym zarabiają.Ja dałam taką niska cenę ,że nawet nie chcieli ze mną rozmawiać ale dwie lampki wina wypiłam.
Kupowanie trwało prawie do trzeciej po południu, raty za zakupy będą jeszcze długo do zapłacenia ale na wiosnę wiele osób się wystoi w najnowsze skóry z Antalyi. Ja kolejną zimę przechodzę w kożuszku ekologicznym, może nie będzie taka sroga jak ostatnio.Wyliczyłam ,że przez 20 lat co roku mogę sobie kupić nowy ekologiczny kożuch u Turka pod Warszawą za jeden z Antalyi.
Rzeczywistego czasu na zwiedzanie samej Antalyi zostało nam niewiele i do tego dostaliśmy czas wolny, 1,5 godziny aby sobie pochodzić po Starówce Antalyi.
W centrum było bardzo tłoczno , na głównym placu górował pomnik i flaga turecka, w głębi widać było 2 minarety.Odwiedziłyśmy stary meczet. Wchodząc do takiego miejsca zawsze czuję się intruzem i krępuję się robić zdjęcia podczas modłów.Na bosaka i z chusta na głowie szybko stamtąd wychodzę.
Kierujemy się na bazar zrobić ostatnie zakupy chałwy i herbaty, oglądamy stare domy, mężczyzn sprzedających towary lub grających w swoje gry.
Dochodzimy na piękny taras widokowy gdzie mieści się kawiarnia, stąd widać stary port, plaże Antalyi i kursujące statki. Ludzi jest wiele, część kobiet jest w chustach i długich płaszczach ale część ubrana po europejsku.
Wracamy na miejsce zbiórki i ok 17 odjeżdżamy do hotelu.