Tradycyjnie śniadanie od 7 do 9, po tygodniu jedzenia tego samego już trochę mamy dość szwedzkiego stołu. Wyszukujemy co smakowitsze kąski, ja oczywiście objadam się oliwkami, zieleniną ,owocami suszonymi i z kompotów. Wędlina mi tutaj zupełnie nie smakuje a sery mają według mnie 2 rodzaje tylko serwowane są na różne sposoby, krojone w kostkę i posypane papryką , krojone w plastry i posypane ziołami, krojone w słupki i bez posypki.
Po śniadaniu czas wolny, pokój trzeba opuścić do 12 tej a autobus przyjeżdża po nas na lotnisko o 13 tej. Czas zupełnie niewykorzystany przez organizatorów, ale po co się starać jak już zakupy obowiązkowe już się odbyły.
My wybieramy się do starego miasta a właściwie do tramwaju aby tam dojechać.Odległość ok 5 km ale jest nie za gorąco, my wyspane więc idziemy i podziwiamy miasto. Najpierw ruchliwą ulicą a potem wracamy wzdłuż wybrzeża. Tutaj jest fajnie urządzony plac treningowy, gdzie ćwiczył pan w garniturze, pani w szarawarach i oczywiście ja.
Całe nabrzeże jest dostępne dla turystów, są tu knajpki, niektóre jeszcze nie czynne bo przed sezonem , ścieżki dla biegaczy, place zabaw i miejsca piknikowe z pięknym widokiem na morze i góry.
Zmęczone długim spacerem wracamy do hotelu po 11, kończymy pakowanie i schodzimy na ostatnia kawę.O 13 zabiera nas autobus nr 2 na lotnisko i po sprawnym przejściu przez bramki i security docieramy do hali odlotów.Przed bramką sporo osób, samolot cały pełny.