Zawsze w planie jest przejście szlakiem turystycznym na miarę naszych możliwości. Tym razem wejście na Skrzyczne przez Malinową Skałę i Małe Skrzyczne.
O 9.30 wyruszamy busem do Szczyrku,ja niestety na kiepski stan zdrowia rezygnuję z długiego marszu na Skrzyczne i wybieram się na Górkę do sanktuarium Matki Boskiej.
Od głównej drogi w Szczyrku maszeruję pod górę drogą asfaltową, szlakiem na Klimczok , często w słońcu i wiem ,że wejścia na Skrzyczne bym nie pokonała.
Sanktuarium faktycznie leży na Górce , skąd rozlega się widok na malownicze góry , tonące w zieleni z dominującym szczytem Skrzycznego z charakterystyczną stacją przekaźnikową.
Sam kościółek jest niewielki, kamienny ale ma obok kapliczkę z pniem buka,na którym to ukazała się dziewczynce w 1894 roku Matka Boska oraz dalej grotę ze źródełkiem wody .
Schodzimy stąd przez Biłą do Szczyrku, który rozrósł się od czasów moich pobytów w latach 80-tych.
Zamknięty natomiast jest Dom Turysty, który szuka nowego właściciela i popada w ruinę, a szkoda, kiedyś tu spędziłam świetny wypad narciarski.
W drodze do wyciągu na Skrzyczne oczywiście nie mogło zabraknąć kotków dla Zuli, szmaciane z czarnymi wąsami czekały na moje zdjęcie.
Jakie moje zdziwienie było gdy zobaczyłam kolejkę na Skrzyczne, kolorowe bilbordy z trasami,hotel z basenem i nowoczesna kolejka, szczególnie w drugiej części trasy.
Przejazd tam i z powrotem kosztuje 30 zł i zajmuje ok 35 minut z przesiadką na Jaworzynie. Można się napatrzeć na piękne góry,soczystą zieleń łąk i lasów. Najbardziej mnie frapowali rowerzyści, którzy wyjeżdżali z rowerami na górę aby potem szusować po trasach narciarskich w dół.
Ja tradycyjnie w schronisku zakupiłam herbatkę i małe co nieco do herbaty.
Po godzinie od wjazdu na górę zaczęli się nadchodzić pierwsi nasi znajomi. Cała grupa 25 osobowa doszła w ciągu godziny i z uwagi na nadciągające chmury i porywisty wiatr zjechaliśmy na dół do Szczyrku.Bus na nas czekał i wróciliśmy do ośrodka szczęśliwie aby się przygotować do kolacyjnego grilla.