Po 15 minutowym przeleździe z lotniska do centrum autobusem nr 2 odnalazłyśmy uliczkę Viru gdzie miałyśmy zarezerwowany nocleg.
Zostawiłysmy walizki i ruszyłysmy na miasto zrobić rozeznanie. Od razu rzuciła się nam w oczy wielka liczba kotów - porcelanowych, wełnianych, malowanych na kafelkach ale zauroczył mnie kot pilnujacy sklepu z bursztynami. Dumnie siedzi i patrzy na klientów wchodzących do sklepu.
Rewel obecnie Tallin należał do hanzy czyli do zwiazku miast handlowych co spowodowało silny rozwój w średniowieczu.
Dobrze zachowane mury miasta z licznymi basztami i bramami robi wrażenie.
Mieszkamy parę kroków od rynku, który nie jest za duży ale właśnie w środę odbywał się tutaj kiermasz wyrobów ludowych i regionalnych. Uliczki odchodzące od rynku są wybrukowane i pną się do Górnego Miasta gdzie góruje sobór Aleksandra Newskiego.Estończycy nie przepadają za soborem, gdyż symbolizuje on potęgę Rosji ale warto go zwiedzić bo wnętrze kipi od bogactwa. My trafiłysmy na mszę i dodatkowo spiewy dodały uroku temu miejscu.
Po przeciwnej stronie soboru stoi Parlament z dumnie powiewajacą flagą. Górne Miasto wieczorem pustoszeje i można spokojnie sobie pospacerować a do tego jest tu kilka miejsc widokowych więc można popatrzeć na dachy Tallina i port.
Odnalazłyśmy budynki zwane Trzy Siostry , piekne odnowione , które są odpowiednikami Trzech Braci w Rydze. Trochę ta dzielnica przypominała mi Starówkę w Pradze.
Wracałysmy do hostelu po 22-giej i dalej było jasno , dobrze ,że nie wzięłam statywu bo zupełnie jest niepotrzrebny. Ncnych zdjęć nie będzie.