Rano obudził nas deszcz, spokojnie zjadłyśmy naleśniki specjalnie smażone dla nas na śniadanie.
Po odwiedzeniu po drodze marketu udałyśmy się do Kadriorgu gdzie jest kilka ciekawych miejsc do odwiedzenia.
Jest tutaj barokowy pałac Kadriorg z wielkim parkiem ( trochę przypomina nasze Łazienki) oraz Muzeum Sztuki Estońskiej KUMU .
Pałac to głównie piękna biała sala wyłożona marmurowymi kaflami, bogato zdobiona stiukami,na suficie jest malowidło nawiązujące do Przemian Owidiusza.Jest trochę malarstwa od XVI-XX wieku mistrzów flamandzkich, rosyjskich i nemieckich a nawet włoskich.
Nieopodal pałacu znajduje się Pałac Prezydencki a za nim dom letni cara Piotra I.
Budynek KUMU to dzieło fińskiego architekta Pekka Vapaavuori i jest dziełaem samym w sobie.
Tutaj odwiedziłyśmy kilka wystaw między innymi nowoczesne malarstwo estońskie, Awangarda w czeskiej fotografii Jaromira Funka i chyba najciekasza to wystawa prac Hilmy Klint szwedzkiej artystki, prekursorki abstrakcjonizmu.
Po wjściu z muzeum słońce już świeciło w najlepsze, kroki swoje skierowałyśmy do dzielnicy Rotermanni, to nowoczesna dzielnica wbudowana w stare przemysłowe pozostałości wykorzystane na kawiarnie, kluby i sklepy.
Na zachód słońca wybrałyśmy się na Tallin Hall , nie wiedząc zupełnie co to jest . Było dla nas zupełnym zaskoczeniem , gdyż budowla jest zupełnie zdewastowana , kiedyś była promenadą nad brzegiem morza. Stoi tak od czasów prosperity radzieckiej i niszczeje. Młodzież przychodzi tutaj z piwem popatrzyć na zachód słońca.
My byłysmy dużo za wcześnie bo słońce tutaj zachodzi dobrze po 22 a o 20 jeszcze było całkiem wysoko. Ale widok był ładny tylko komin z jakiejś niedziałającej fabryki wybijał się na pierwsze miejsce.
Wracając zaglądnęłyśmy do fabryki koło komina i niestety za późno bo właśnie o 20 skończył się Design Market. Udało się jeszcze zaglądnąć do środka aby zobaczyć misterne, niedziałające instalacje przemysłowe.
Pustymi uliczkami stargo miasta wróciłyśmy do naszego hostelu robiąc zdjęcia w ciągle świeącym słońcu.