do Warszawy przylatujemy o czasie, pierwsze to wiadomość do dzieci ,że mama wróciła cała i zdrowa. S. poleciał na Maltę na 3 dniowy wypoczynek a my z Martą się rozdzielamy , ona do Krakowa a ja autobusem do domu bo to dzień pracujący.
Od razu zabieram się do pisania bloga bo na trasie robiłam tylko notatki.Zajęło mi to 3 tygodnie ale się uporałam, zjadając litry lodów a do tego poszedł cały przywieziony Baileys.Przejechaliśmy wg licznika 5100 km, odwiedziliśmy 80 kościołów i zobaczyliśmy kilkanaście zamków. Czy było warto tak jechać ? tak , wiem co chętnie jeszcze raz bym zobaczyła ale chyba już takiej wyprawy po Europie nie urządzę.Raczej mniejsza trasa ale pogłębiająca poznanie danego regionu z poznaniem klimatu danego miejsca.
Małgosia pyta co dalej ? Uczę się dalej japońskiego , chmura radioaktywna się rozwiała więc może trzeba pomału przygotować się na skok do Japonii?