Widok z hotelu jest surowy, hotel położony przy plaży ale na uboczu, obok starszy szkielet nieukończonego hotelu.Po śniadaniu jedziemy zwiedzać Efez.
Niezwykłe wykopaliska robią na wszystkich wrażenie.Zaczynamy zwiedzanie od Bramy Magnezyjskiej, przechodzimy przez Wschodni Gimnazjon do latryn i do term Variusa.Miasto jest położone na zboczu góry , tak że kanalizacja miejska jest ułatwiona naturalnym spadkiem drogi.Droga Kuretów biegnie od Bramy Herkulesa aż do Agory przy której jest Biblioteka Celsusa i Światynia Sepstusa.Marmurową droga dochodzimy do teatru i przed nami roztacza się szeroka droga portowa z resztami kolumn a ja wędruję do znajdującego się na uboczu Kościoła Matki Bożej. Jest to pierwszy w historii chrześcijaństwa kościół pod wezwaniem Maryi.Wcześniej był to Dwór Muz gdzie odbywały się wykłady i debaty.
Po zwiedzaniu Efezu autobus odwozi grupę bez dodatkowego pakietu do hotelu a reszta jedzie zwiedzać Sanktuarium Maryi, meczet i targ.
Przed autobusem można było kupić za 3 euro swoje zdjęcie z Efezu, ale my miałyśmy swoje więc nie dałyśmy się naciągnąć na ten zakup.
My wędrujemy na plażę , gdzie jest cicho i spokojnie, robimy zdjęcia, zbieramy muszle i wypoczywamy na plaży. Nawet moczymy nogi w niezbyt jeszcze ciepłym morzu.
Przed kolacją zdjęcia te nie wykupione pokazały się w hotelu już za 2 euro i dałam się namówić na kupno. Turcy są świetnymi handlarzami o czym się jeszcze później przekonamy.
Wieczorem wykupujemy kolację bo przecież to ostatki .Za 20 euro objadamy się regionalnym jedzeniem a do tego na deser torty, słodkości kapiące miodem , nasączone czekoladą i dodatkiem różnych orzechów.
Oczywiście to odchorowałam , dobrze ,że byłam w no-spę zaopatrzona i więcej już eksperymentów z kolacją nie robiłyśmy.