Dzień bez kota na dzień dobry to dzień stracony.Idziemy na spotkanie z Ivą ( prażanką od wielu lat ) i po drodze podziwiamy fasady domów, wystawy i różne detale.Moje oko przykuwa czeredka kocia, są szare i brązowe , ładnie się uśmiechają , takiej gromadki jeszcze nie widziałam.
Na spotkanie umówione jesteśmy w okolicach kubistycznego budynku Adrii, gdzie obok piękna secesyjna brama jest pomalowana o zgrozo w graffiti. Innych pięknych detali jest tu mnóstwo.
Iva nas prowadzi do franciszkańskiego ogrodu na tyłach Vacławskiego Namesti, gdzie jest cisza i spokój, rzędy białych ławek i 3 tańczące gracje a z tyłu kościół Matki Boskiej Śnieżnej. Jesteśmy zachwycone zielenią i spokojem. Wrócimy potem tutaj oby odpocząć i przekąsić małe co nieco.
Kolejny celem wyprawy jest miejsce upamiętniające Aksamitną Rewolucję. W podcieniach budynku, skromna tablica i wczorajsze kwiaty. Niewielu turystów tu pewno trafia, my pewno tez byśmy nie odwiedziły tego miejsca gdyby nie nasza przewodniczka.
Teraz kierujemy się pod Teatr Narodowy , gdzie obok jest Teatr Laterna Magika a na dziedzińcu kolorowy domek .Nowe budynki odbijają w szkle stary teatr a wszystko ładnie się komponuje.
Po drugiej stronie jest Cafe Slavia, polecana przez mamaMa, absyntu nie piłam, bo do południa nie piję alkoholu ale kawa z ciastkiem była, a filiżanka nie miała uszka i była trójkątna – taki dziwoląg.
Drugi raz przechodzimy mostem Legii na Małą Stronę ale tym razem kierujemy się na wyspę Kampa, gdzie jest muzeum sztuki współczesnej . Na dziedzińcu liczne rzeźby ale najciekawsze były Dzieci Davida Cernego, z boku budynku jakby się bawiły w parku.
Stamtąd wąskimi uliczkami idziemy do Młyna Wielkiego Przeora ale tu tyle Włochów,że ledwo możemy zobaczyć za balustradą z kłódkami koło młyńskie a potem wędrujemy pod ścianę Johnna Lenona gdzie od lat 80-tych malowano graffiti inspirowane Lenonem i Beatelsami.W 1988 były tu zamieszki studenckie z policją. Dziś ściana jest symbolem ideałów młodości, takie jak miłość i pokój.
Pełno tu pałaców i kościołów, można tu chodzić cały dzień i jest co oglądać. My wchodzimy na most Karola od Małej Strany i przechodzimy na Stare Miasto, żegnamy naszą przewodniczkę i przez rynek przechodzimy do Muzeum Alfonsa Muchy.Ten czeski malarz i grafik żył w latach 1860 -1939. Znakiem rozpoznawczym Muchy są grafiki kobiet w stylubell-epoque– wyidealizowana postać pięknej kobiety otoczonej naręczem kwiatów i liści, symbolami i arabeskami. Samo muzeum nie jest duże ale orazy i grafiki, jak pory dnia, czy sztuki piękne są zachwycające. Oglądnęłyśmy też film o jego życiu i twórczości, który przybliżył nam tego niezwykłego artystę.
Wieczorem wybrałyśmy się na Złota Uliczkę.Uliczka była pusta ale deszcz nam skrócił pobyt na Hradcanach i w strugach deszczu doszłyśmy na barkę – bar na Wełtawie, gdzie z pięknym widokiem na zamek piłyśmy wino i jadły pizzę.
Przymusowy 2 godzinny pobyt na barce spowodował, że miałyśmy Pragę by night. Jest również urocza jak za dnia.