Wyprawa do Alghero upadła, chyba za daleko i mało czasu, część północną wyspy zostawiamy na raz następny. Wybór padł na wyjazd nad morze do Masuy., ale zwiedzanie zaczynamy od pobliskiego miasteczka Iglesias.Tutaj były liczne kopalnie srebra, ołowiu, cynku i miedzi.Wjeżdżając do miasta widać czerwone hałdy i opuszczone kopalnie, które są wpisane na listę UNESCO od 1998 r.
Do XV wieku miasto było bardzo bogate a potem pomału traciło na swojej świetności. Liczne kute balkony i większe domy niż gdzie indziej świadczą o wcześniejszym znaczeniu miasta.Na starówce są liczne małe kościoły nad którymi góruje Katedra św. Klary, niestety w remoncie.
Potem jedziemy nad morze.Początek trasy znamy a potem jest już tylko ładniej.Trasa tak kręta, że czasami zakręt jest o 360 stopni. Na morzu wyraźnie widać oderwaną wielką skałę i kilka mniejszych, prezentują się wspaniale. Nie ma za to żadnego miejsca aby zostawić samochód. Oglądamy te widoki na zmianę zastawiając wjazd do opuszczonych zakładów.Jest niedzielą i liczne rodziny spędzają czas nad wodą. Plaża nie jest za duża więc postanawiamy przenieść się na trochę większą, tu już nie mamy problemów z parkowaniem, bierzemy kostiumy i wędrujemy na plażę. Ludzi jest sporo, kolorowe parasole. Ale część plaży na skaliste nabrzeże aż wchodzące do wody, trzeba uważać aby się nie poślizgnąć. Piasek jest też inny , nie jest miałki i nie da się iść swobodnie linią brzegową , bo nogi się zapadają w tym piasku.
Kąpiemy się i obserwujemy rodzinę , która siedzi pod parasolami i cały czas coś je i pije.
Nie jesteśmy amatorkami kąpieli słonecznych , więc pakujemy się i jedziemy w drogę powrotną.A nawet dalej bo postanawiamy Sant Antioco odwiedzić jeszcze raz.