Festiwal Singera odbywa się w Warszawie już 10 raz. Przyszłam tu zaglądnąć jak wygląda ulica po dwóch latach oraz popatrzyć na ruchliwą ulicę w czasie festiwalu. Na co dzień jest pusto i smutno chociaż połowę ulicy odnowiono. Ta część ulicy straciła klimat chociaż jest czyściutka i odnowiona.Chyba powinni jakiś inny sposób wymyślić na renowację kamienic aby zachować ten wygląd stary i zmruszały.
Na ulicy było gwarno , dużo kiermaszów z przeróżnymi rzeczami oraz stragany z jedzeniem koszernym :)
Na Placu Grzybowskim stała muszla koncertowa i wszyscy czekali na koncert Rafaela Rogińskiego z Cukunft Big Bend. Potem wystąpił Joshua Nelson z chórem gospel . Na koncert Kayi sie nie doczekałam bo już było trochę zimno.
Miło było zobaczyć jak ulica ożywa i posłuchać dobrej muzyki klemzerskiej.