Do Nankinu jedziemy pięć godzin.Od razu jedziemy na zwiedzanie miasta a właściwie Muzeum Masakry Nankińskiej.
Do masakry w chińskim mieście Nankin doszło w czasie II wojny chińsko-japońskiej. W czasie działań wojennych Japończycy błyskawicznie podbijali kolejne tereny. W grudniu 1937 r. dotarli do Nankinu i zaczęli podbój miasta. Rozpoczęła się rzeź chińskich żołnierzy, którzy brali udział w obronie miasta, ale też ludności cywilnej.
Pijani Japończycy żywcem zakopywali ludzi, urządzali konkursy na ścięcie jak największej liczby głów mieczem samurajskim albo przebijali ludzi bagnetem. Jeńców wojennych rozstrzeliwano i wrzucano do rzeki. Zginęło tutaj ok 300 000 mieszkańców.
Samo muzeum to dzisiaj ogromny obiekt nowoczesny i pełny multimedialnych prezentacji. Przechadzając się po nim, rzeczywiście można odczuć atmosferę tamtych dni. Znamienne iż jeden z napisów w sali muzeum głosi: „Możliwe do wybaczenia, ale nie do zapomnienia”.
Jedną z najważniejszych budowli Nankinu jest Świątynia Konfucjusza z 1034 r.,chińskiego filozofa żyjącego między 551-479 p.n.e. Świątynia znajduje się w odrestaurowanym w 1984 r. kompleksie Fuzi Mao. Po odwiedzeniu świątyni zapuszczamy się w uliczki pełne mieszkańców Nankinu, gdyż jest to ulubione miejsce spotkań młodych. Ja zaglądam na przysmaki jedzeniowe, wypijam sok z mango, pamiętając jaki był pyszny w Singapurze. Był dobry ale mógł być lepszy !
Potem idziemy na kolację , wracamy do hotelu późno ale jeszcze wybieramy się na spacer nad jezioro. Jest bardzo ciemno, park nie jest oświetlony, schodząc schodkami na pomost nad wodą aby zrobić zdjęcie nocne niestety nie zauważam ostatniego schodka i ląduję na pomoście z nadwyrężoną kostką. Na szczęście aparat cały, noga boli ale mogę iść. Wracam pokornie do hotelu i okładam nogę altacetem, potem bandażuję.Łykam środek przeciwbólowy i nasenny i już mnie nie ma.