Kolejny dzień zaczynamy od zwiedzania Tbilisi –Tour for free. Każdego dnia o 12 z Placu Wolności wyrusza przewodnik w języku angielskim i pokazuje miasto.
W grupie mamy parę z Izraela, parę z USA , mieszkającą w Kazachstanie z dwójką dzieci i my dwie Marta i ja. Młody chłopak zaczyna zwiedzanie od starej części Starego Miasta. Pokazuje starą zabudowę, często w bardzo złym stanie , z uroczymi balkonami i podwórkami. Jestem w szoku ,że od tego zaczynamy wycieczkę ale jestem niezmiernie rada ,że takie miejsca mogę zobaczyć.
Potem wędrujemy na odnowioną starówkę, gdzie wszystko jest takie ładne i odnowione. Stamtąd widać trzecią największą na świecie cerkiew Trójcy Świętej-Smindę Camebę, która góruje na drugim brzegu rzeki . W nocy jest pięknie oświetlona.
Ze starego miasta przechodzimy przez Most Pokoju, przez niektórych nazywaną „podpaska”, na drugi brzeg rzeki Mtkwari, przechodzimy do parku Europejskiego skąd widać Pałac prezydencki, nowoczesny budynek w postacji 2 rur to teatr i sala koncertowa oraz grzybek- pieczarka – budynek władz miasta. Powyżej parku na skarpie pięknie się prezentują okazałe stare budynki , między innymi pałac Daredżani z końca XVIII wieku ,tworząc niezapomniany klimat a na klifowym nabrzeżu rzeki dumnie siedzi na koniu król Wachtang Gorgasali z podniesioną ręką. Obok stoi cerkiew Matki Bożej Metechskiej zwana Metechi.
Kierujemy się następnie do rzymskich łaźni siarkowych. Abanotubani to dzielnica łaźni, jest najstarszą częścią miasta liczącą 1500 lat! Za łaźniami z wzgórza klifowego spada wodospad pod ,którym robimy sobie pamiątkowe zdjęcie a jest to tez miejsce gdzie młode pary robią sobie sesje zdjęciowe. Na wysokim zboczu stoją tradycyjne domy z balkonami.
Na tym kończymy 3 godzinny spacer po Tbilisi, idziemy na pyszne jedzonko ale o tym później.
Po południu wracamy do cerkwi Metechi, gdzie odbędzie się ślub.Panna młoda jest urocza. Nastepnie wyjeżdżamy kolejką na przeciwległe wzgórze, gdzie króluje twierdza Narikała oraz Matka Gruzji, trzymajaca w jednej ręce miecz na wroga a w drugiej czarkę z winem dla przyjaciela.
Z góry schodzimy stromymi dróżkami do Cerkwi Betlemi i przez zawalającą się część dzielnicy wędrujemy do domu, po drodze oczywiście spotykamy Stalina, syna tej ziemi.
Noc nas zastaje przy budynku nowego parlamentu i udaje się nam zrobić parę zdjęć nocnych i tak zatoczyłyśmy pętlę po pięknym mieście ale nie wiedziałam,że tyle jest jeszcze do zrobienia aby te piękne miejsca nie zginęły.