Pogoda z dnia na dzień robiła się ładniejsza, jeszcze nie było wielu turystów a my wyznaczyłyśmy sobie piękną trasę plażą Mackenzie do kawiarni Cafe Nero.
Najpierw mijałyśmy port jachtowy i rybacki aby pustą plażą spacerkiem maszerować na kawę, tak się nam ta trasa spodobała ,że z przyjemnością maszerowałyśmy pustą plażą aby potem usiąść w ogródku już lekko zatłoczonym ale z dostępem do internetu.
Od dawna nigdzie się nie spieszyłam, był czas na rozmowę , na zrobienie zdjęć, popatrzenie w morze i powrót do zdrowia po ciężkim przeziębieniu.
W restauracji w marinie trafiłam na zupę rybną podawaną w"chlebku", była tak wspaniała,że dwa razy wpadłam tam na obiad.
Głównie żywiłyśmy się "fish&chips"w pobliskiej , lokalnej knajpce, ryba w chrupiącej panierce była soczysta i pyszna, tutaj częściej wpadałyśmy za sprawą Małgosi, która to miejsce znała z poprzedniego wyjazdu!