Kochani nie bylo latwo ale sie udalo:)
Anioly Wasze mnie niosly, wiecej napisze pozniej
Buziaki
Danka-dalej podrozniczka-ten wpis zrobiłam na lotnisku bo przed wejściem do samolotu stały 4 komputery z których można korzystać.
Cała podróz niesamowita.Miejsce miałam przy oknie i cały czas patrzyłam w dół jak startowaliśmy.Pas startowy jest tu przy wodzie a potem widok na niezliczone zatoki i ruch motorówek i statków.Udało mi się zrobić zdjęcie Opery z góry a takiego zdjęcia jeszcze nie miałam :).
Góry Błękitne wyglądają jak skóra psa Sharpey , fałdy pomarszczone a potem czerwona ziemia i stawki w kolorze kawy z mlekiem , ciagnie się ten krajobraz kilometrami.
Okolice Darwin to płaska nizina z stawami zarosnietymi roslinnościa.Dominował kolor zieleni.
Poza patrzeniem w okno konwersowałam po angielsku oczywiście z panem Scottem , pracownikiem Parku Narodowego w Darwin, który mnie zapraszał jeszcze do odwiedzenia Północnego Terytorium.Tak na pewno wpadnę ale następnym razem, bo na pewno będzie następny raz.Parę rzeczy zostawiłam do zobaczenia na nastepny raz :)
Czas do Darwin zmienia się tylko o 0,5 godziny a do Singapuru az 2,5 tak więc zamiast lecieć jak wynikało z rozkładu lotu 8 godzin to leciałam 11 , nieźle co ?
A czeka mnie jeszcze dalsza droga...jak zdązę ale jak wiecie zdążyłam , a dzięki temu ,że pierwsza wysiadłam z samolotu a potem pierwsza przeszłam przez kontrolę paszportową bo musiałam mieć na powrót wize do Singapuru.
Pilot był tak niesamowity ,że przyleciał pół godziny wcześniej :)