w sobotę wybieramy się do centralnej Sardynii w góry.Pierwsi gospodarze powiedzieli ,że piękne jest miasteczko Barumini, więc jedziemy.Żeby wyjść na śniadanie muszę przeskoczyć kota , który leży na wycieraczce i nas pilnuje, a potem spotykam 3 małe kotki , ale czarny uciekł więc zostały dwa.
Początek trasy biegnie wzdłuż wybrzeża,żeby podziwiać kolejne piękne widoki na góry i morze.Krajobraz co raz się zmienia.Góry nie są takie same, raz skaliste a potem wręcz zielone, w każdym zakolu mała plaża, najczęściej piaszczysta.
W Iglesias zamiast skręcić na autostradę pniemy się wysoko w góry, mijamy lasy korkowe i całkiem niedaleko jest szczyt Monte Linas 1236 m.n.p.m.
Nowi gospodarze odradzali nam tą trasę,że trudna, same serpentyny i jedzie się dłużej ale my po to przyjechałyśmy aby jechać lokalnymi drogami a nie autostradą.
Czasami miejscowi ścinali zakręty ale szczęśliwie udało nam się dojechać do pierwszej stacji benzynowej w małym miasteczku Fluminimaggiore . To nasze pierwsze tankowanie, zużyłyśmy pół baku benzyny i kosztowało nas 40 Euro.Zaopatrzone w paliwo jedziemy dalej.