Pierwotnie był plan aby pojechać poza miasto do Fiesole. Bilet kupiony, w ostatniej chwili podano nr peronu , wsiadłyśmy do wagonu i czekamy na odjazd, ale pociąg stoi i stoi, nagle się orientujemy, że pociąg nie odjedzie, zniknęły napisy na peronie, pociąg zamknięty i nawet wysiąść się nie da. Nie byłyśmy same ale w liczbie ok 6 osób.
Po naszej interwencji , obsługa innego pociągu otworzyła drzwi i nas wypuściła, kolejny pociąg za 2 godziny, uznałyśmy to za znak, że trzeba zmienić plany. Anulowałyśmy odjazd więc bilet jest dalej ważny przez 2 miesiące.
Tym razem wybieramy się do Palazzo Pitti.Idziemy do rzeki Arno, przechodzimy mostem Santa Trinita i mamy piękny widok na Ponte Vecchio-most Złotników.
Idziemy lekko pod górkę i znajdujemy się na placu Pitti.Nie ma wielu turystów i przy kasie uświadamiamy sobie,że to poniedziałek i sama Galeria jest nieczynna, wejście do Ogrodów Di Boboli,Muzeum Kostiumów i Porcelany kosztuje 10 euro.Jest to dużo ale pogoda sprzyja na spacer po ogrodach ( chociaż trochę deszczyk straszył ).
Ogrody ułożone kaskadowo z pięknym widokiem na starą Florencję, a na szczycie taras skąpany w słońcu z widokiem na toskański krajobraz z cyprysami.
Spędziłyśmy tu całe do południe , kolejna próba wyjazdu do Fiesole odpadła, okazało się ,że kolej dojeżdża 4 km od miasta a lepiej jest pojechać autobusem nr 7 . Szukałyśmy przystanku w okolicy , która nam wskazano ale go nie było.W końcu na planie komunikacji znalazłyśmy go , jest on na placu Marka niedaleko naszego pensjonatu.Bilet za 1,50 do Fiesole Caldine spisałyśmy na straty i zmęczone dniem wróciłyśmy na odpoczynek do domu.
Godzinna drzemka zregenerowała siły ale ulewa była straszna i jeszcze mogłyśmy kolejna godzinę odpocząć.
Na kolejny spacer wybrałam się sama ale z parasolem, deszczyk kropił więc poszłam do Muzeum Leonarda da Vici. Wejście 4 euro, ja free !! Tutaj podziwiałam kunszt myśli technicznej tego wielkiego geniusza.
Potem poszukałam wystawę Dalego, ale tu już musiałam zapłacić ze zniżką 8 euro, normalny bilet kosztował 10 euro.Zawsze mam dylemat czy chodzić na czasowe wystawy i coraz bardziej się przekonuję,że nie warto.Sama wystawa nie zbyt duża, trochę jego pływających zegarów, w przeważającej mierze grafika z początku jego twórczości, parę mebli - jak kanapa -usta, krzesło i lampa, trochę rzeźb, nic z wielkich obrazów okresu szalonego.
Na kolację wybrałam się do małej przytulnej knajpki Little David na tagliatelle z sosem śmietanowym ,szynką i lampką wina.Było pycha!