Po zjechaniu na parter idziemy do Muzeum Szanghaju, wejście na ten sam bilet do na wieżę.
Tutaj zanurzyliśmy się w uliczki ze starego Szanghaju, klimat tamtych lat świetnie oddany. Jest przedstawione życie Chińczyków w dawnych czasach, miasto za czasów kolonialnych.
Mnie najbardziej zaciekawił fryzjer oraz wystawa chińskich butów.
Wychodzimy z budynku, kilka osób pojechało do Oceanarium,które się mieści tuż obok. Ja pojechałam na kolejne zakupy ale zakupów nie robiłam tylko zwiedziłam plac i okolice podziemnego centrum handlowego.
Zaciekawiła nas rzeźba w kształcie przewróconej anteny i zegara słonecznego.Obok jest kwiatowa wyspa z delfinami.Spacer po placu był dla mnie przyjemniejszy niż w pasażu handlowym między nagabującymi sprzedawcami towarów.
Ostatni punkt programu to odwiedziny w zrewitalizowanej dzielnicy barów i luksusowych sklepów- Xintiandi.Dla mnie najciekawsze było to ,że właśnie tutaj odbywał się Fashion Week. Nie rozpoznałam żadnej twarzy ze świata mody ale osoby tutaj się kręcące wyglądały inaczej niż dotąd spotykane.Znalazłam też ciekawe rzeźby- ptak z sekwoi "Mother Ubu" Dominique Bailly oraz wielkie kalosze Lilian Bourgeot-"Unsold Boots".
Ostatnia kolacja była z występami tanecznymi i śpiewem. I tak wyprawa do Chin dobiega do końca.