Ostatni dzień pobytu poświęcamy na odwiedzenie trzeciego miejsca z listy Unesco w Gruzji.
Jest to monastyr Gelate, oddalony około 11 km od Kutaisi w malowniczym wąwozie rzeki Chalcitela.
W XII-XIII wieku było to największe centrum religijne, naukowe i filozoficzne w Gruzji.
Dojazd za 1 Lari marszrutką na placu na tyłach Opery. O tej porze nie ma turystów, stragany wzdłuż drogi czekają na kupujących a taksówki na jakiś kurs.
Obiekt jest pęknie położony a na ten kompleks składają się kościół św.Grzegorza. Największa światynia monastyru to Katedra Najświętszej Marii Panny. Na zewnątrz niezbyt bogato zdobiona ale ma bardzo ciekawe ornamenty wokół okien.
Wewnątrz przyciąga uwagę wspaniała złota mozaika zdobiąca półkopułę apsydy z Matką Boską z Dzieciątkiem Jezus z archaniołami Michałem i Gabrielem po bokach. Wnętrze jest całe we freskach, niektóre są bardzo dobrze zachowane. Oglądanie ich to wielka uczta duchowa.
Jest tutaj jeszcze trzecia świątynia , to kościół św. Mikołaja, a obok stoi dzwonnica. Tutaj też mieściła się Akademia gelacka, pomieszczenia mieszkalne i inne budowle świeckie były wzdłuż murów zewnętrznych kompleksu.
Obiekt jest teraz w remoncie ale na szczęście można było go zwiedzić i się nim zachwycić . Stąd też roztaczał się piękny widok na góry.
Po nacieszeniu się widokami , korzystamy z taksówki i jedziemy do położonego ok 5 km od Gelati monastyru Mocameta, związanego ze Świętymi Dawidem i Konstantinem, którzy zostali zamordowani gdy nie chcieli przejść na islam i tutaj ich pochowano a potem powstała świątynia.
Pięknie jest położona na wzgórzu nad wijącą się rzeką ale sama świątynia nie zachwyca tak jak poprzednia.
Pomio,że taksówka czeka decydujemy się na spacer wśród gajów granatów, skąd w oddali widać monastyr Gelati.
Wypijamy kawę w przydrożnej kawiarence i busiekiem wracamy do miasta. Miejscowa pasażerka wręcza nam bukiet róż jak się dowiedziała ,że jesteśmy z Polski.
Robimy zdjęcia przy fontannie Kolchidy w pełnym słońcu i przez park wędrujemy do miejscowego muzeum w poszukiwaniu Pirosmaniego.
Jest tu kilka jego obrazów oraz jest też obraz z nim w roli głównej . Całe muzeum jest małe i w trakcie organizacji.
Kolejny spacer to na Biały most na którym jest figura z dwoma kapeluszami, podobno trzeba sobie zrobić zdjęcie w kapeluszu, zadanie wykonane .
Uwagę naszą przyciąga wielkie drzewo- podobno 400 letni platan, pod którym siadał król z dynastii Bagratów. Pan, który robił zabiegi przy drzewie wpuścił nas na teren letniego pałacu i pokazał nam cały obiekt, pięknie położony nad rzeką.
Jeszcze raz wędrujemy na bazar, który rozciąga się pomiędzy dwoma mostami – czerwonym a łańcuchowym, robię zakupy przypraw, szkoda,że miodu nie mogę przewieźć i wędrujemy na jedzonko do sympatycznej restauracji, gdzie zaskakuje nas polski szalik kibiców Polski powieszony pod sufitem. Ostatni posiłek pysznego gruzińskiego jedzenia , jeszcze spacer do synagogi i czas wracać do domu aby się spakować.Pobyt w uroczej Gruzji dobiega końca.
Gospodyni obiecała transport na lotnisko o 4 w nocy za jedyne 20 Lari.