Po gorącej niedzieli, poniedziałek był jeszcze gorętszy. Zaplanowaliśmy zwiedzanie najbliższej okolicy. Tuż obok Narola odwiedziliśmy Bełżec, najpierw zobaczyliśmy niewielką cerkiew, niestety tylko z zewnątrz.
Następnie odwiedziliśmy obóz zagłady.Pomnik pamięci strasznej zbrodni jest bardzo wymowny, robi wrażenie ja czułam się tam strasznie , przytłoczona tunelem- szczeliną , która prowadziła do ściany z cytatem z Księgi Hioba „Ziemio, nie kryj mojej krwi, iżby mój krzyk nie ustawał”.Po drugiej stronie znajdują się natomiast kamienne tablice, na których wykuto imiona zamordowanych Żydów.Cały pomnik pokryty jest żużlem a dookoła biegnie aleja z żeliwnymi nazwami miejscowości ,z których pochodziły ofiary Bełżca.
Do muzeum nie miałam siły wejść, ten obraz zostanie we mnie na zawsze.
Kolejnym etapem podróży była niewielka miejscowość Siedliska, sama cerkiew św Mikołaja z 1901 roku wymaga renowacji ale niespodzianką było Muzeum Skamieniałych Drzew. To zupełna perełka, od 2003 roku muzeum zachwyca i przyciaga turystów. W największej sali są skamieniałe pnie drzew cypryśnika błotnego (powstały 13-14 mln lat temu). Waga najcięższego ze znajdujących się okazów w muzeum dochodzi do 500 kg.Kolejna sala to sala myśliwska oraz gospodarstwa wiejskiego.Eksponatami są tu m. in stare.: cepy, kołowrotki, gliniane garnki, lampy naftowe, niecki, stół stolarski, żelazka na duszę.
Niedaleko muzeum znajdują się źródła rzeki Prutnik gdzie zbudowano w latach 20 XX wieku kapliczkę .Miejsce zaciszne i urokliwe, przyjeżdżają tutaj czerpać wodę nie tylko miejscowi ale również mieszkańcy pobliskiej Ukrainy.
Tuż przy przejściu granicznym w Hrebennem na wzniesieniu pięknie położona jest duża drewniana cerkiew, jedna z ładniejszych jakie widziałam. Niestety nie udało się wejść na teren przy cerkwi. Obok stała drewniana dzwonnica. Tak się zachwyciłam tym miejscem ,że nie zauważyłam, że już jestem w zasięgu operatorów telefonii ukraińskich.Trochę za tą nieuwawę zapłaciłam i przy strefie granicznej już teraz wyłączałam internet.