Widok z naszego mieszkania bardzo ciekawy, z jednej stony widać morze ze statkiem stojącym na redzie, z drugiej miasto z meczetem a w tle góry.
W planie mamy wyjazd do Pafos, ale jednak decydujemy się na wyjazd tylko do Limassol, ze względu na to ,że nie ma bezpośredniego połaczenia z Larnaki do Pafos. Aby tam się dostać musiałybyśmy w Limassol wziąść kolejny autobus do Pafos. Międzymiastowy dworzec w Larnace to mała zatoka przy bulwarze o nazwie Finikoudes.
Bilet do Limassol kosztuje 4 Euro, gdy kupimy od razu bilet powrotny to koszt 7 Euro. Jedziemy ponad godzinę i przyjeżdżamy do centrum przy nadmorskim bulwarze. Kierowca radził nam aby powrót nie zostawiać na ostatni autobus ale wracać przedostatnim . Ze wzglęgu na czas świąteczny musimy wracać o 16.
Sam Limassol nie jest jakimś pięknym miastem wg przewodników ale ma bardzo ładny bulwar nadmorski i marinę co dla nas jest zawsze miłe. Po kawce w marinie zapuszczamy się w starą część miasta. Uliczki wąskie, domki niektóre ślicznie zadbane ale trafiają się opuszczone i zaniedbane.
Dochodzimy do Nowego Meczetu, po drugiej stronie ruchliwej ulicy stoi kościół Ayios Antonios. Po drodze dochodzimy też do Wielkiego ( Starego ) Meczetu aby w końcu dotrzeć do katedry Ayia Napa.
Kwitnące bugenwille dodają uroku uliczkom i cieszą oczy. Jeszcze raz zachodzimy do mariny a potem udajemy się na przystanek.
W drodze powrotnej wiele osób nie zostało wpuszczonych do autobusu gdy był już komplet podróżnych.