Noc nieprzespana bo do godziny 1 pod oknami układano bruk w ramach renowacji starówki. Mamy potwierdzoną miejscówkę w Larnace ale nie poddajemy się i jedziemy nad morze do Kyrnii czyli Girne, często używają tutaj podwójnych nazw miast.
Autobusik odjeżdża z pod bramy Kyrenia jednej z trzech zachowanych, dwie są po stronie greckiej.Chociaż tutaj płaci się lirami tureckimi wszędzie przyjmują euro. Nie wiem jaki jest przelicznik ale zdaję się na uczciwość tutejszej ludności. Przejazd nad morze kosztuje 2 euro płatne po wykonaniu usługi.
Kyrenia jest położona nad piękną zatoką , na zboczu wzniesienia.Idąc do portu mijamy pozostałości odległych czasów, piękne kręte uliczki aby w końcu zobaczyć potężny zamek obronny z XV wieku. Spacer po murach warowni z widokiem na marinę, miasto i morze urzeka. We wnętrzu jest ekspozycja muzealna odnalezionego wraku morskiego oraz znalezisk grobowych.
Wokół zatoki jest mnóstwo knajpek serwujących ryby i inne specjały. Wybieramy jedną i smakujemy rybkę mając piękny widok na marinę i morze,
Miałyśmy też ochotę na odwiedzenie Muzeum Ikon ale niestety jest ono w remoncie.
To klimatyczne miasto bardzo nam się przypadło do gustu, ale czas pędzi i trzeba wracać do Nikozji.