zalo jak doszlam do wlasciwego "gatu" ?rodzina z Gdanska z 3 letnim chlopcem czeka na samolot obok mnie a do tego leci tez do Pertu tylko bez przystanku a miejsca mamy obok siebie :) Oni mieli leciec dzien wczesniej ale huragan im pokrzyzowal szyki , kto ma szcescie to ma :) Samolot wielki jak bombowiec 400 osob na pokladzie , jeszcze takiego nie widzialam , po 3 siedzenia pod oknem z kazdej strony a w srodku 4 siedziska jeden za drugim. Jesc dali , nawet poduszki i kocyki i do wypicia tez, Campari z lodem i sokiem ,pycha ale jakos lepsze niz u nas bywa.Po jedzonku sluchawki na uszy i lulamy, jakos udalo mi sie troche przespac , chociaz caly czas pamietalam aby nogami ruszac i udalo sie nogi nie spuchly , no oczywiscie byla heparynka w brzuch jeszcze we Frankfurcie. A Singapur piekny cala aleja z lotnika do miasta tonie w kwiatach, oczywsicie wzielam taxi zeby sie nie klopotac z walizkami.Na lotnisku super bo klima ale na zewnatrz taka parzecha ( czyli goraco i wilgotno ), ze dech zapiera.Hotel w dzielnicy Little Indie, polecanej do zwiedzania.Jest klima to super,czajnik , herbatki i sniadanie rano.Wieczorem ( bo od razu tu mialam wieczor) pokrecilam sie po okolicy, zrobilam zakupy w markecie bo tanio ( wode, jogurty i owoce) siadlam do kompa i zdaje relacje, teraz do spania zeby jutro bylo duzo czasu na zwiedznie , pa wszystkim