Taki miał byc niewinny plan, cmentarz w Karrakatta , lunch z Benita i Marem na Uniwersytecie i na koniec Kings Park.
Od rana żar się leje z nieba , znowu 32 stopnie, jak nie posmarujesz się Protect 30 to jestes spalony przez pół godziny.Stopy nam w paski od wygodnych sandałów ale nie moge ubrać nic innego bo tylko te sa wygodne na wielkie chodzenie.Kark spalony bo wczoraj za długo go wystawiałam do słońca.
Wyjeżdżamy o 9 autobusem do centrum potem łapiemy pociąg do Fremantle i wysiadamy na Karrakatta, juz z peronu widać rozległy cmentarz, ciekawostka- mozna wjeżdżac tu samochodem. W słońcu bieleją krzyże , w wiekszej części cmentarza nie ma nagrobków tylko są tablice,trawka zadbana ale to tutaj przeszła wichura i mnóstwo lisci uschnietych lezy na ziemi.W Perth tylko platany gubia liście inne drzewa są wiecznie zielone !!! więc narzekają że trzeba sprzątać.szkody sa znaczne - porozbijane części nagrobków, klosze chroniace sztuczne kwiaty oraz porcelanowe różyczki , które są podpisane kto je ofiarował.Odwiedzam polską część gdzie jest pochowana mama Ali, potem mijamy bogatą część włoską, luterańską gdzie leżą rodzice Waldka. Na jednym cmentarzu są rózne części z róznymi wyznaniami , oczywiście katolików najwięcej.Słońce cały czas praży.Trzeba zawsze mieć ze soba wodę.
Potem jedziemy do dzielnicy Subiaco, stara część miesza się z nowymi domami, tutaj odwiedzam sklep second hand- też tu takie są i robie małe zakupy. znalazłam starą broszkę za grosze i na lunch jestem przyozdobiona :)
Na przystanku autobusowym czeka na nas Benita, która tutaj pracuje i oprowadza nas po ciekawszych miejscach.Obszar UWA jest ogromny , budynki w stylu angielskim jak na Australię to stare a uczelnia jest najstarsza na kontynecie.Tutaj tez były jedne z większych zniszczeń po burzy.Dziurawe okna są do tej pory.
Po pysznym lunchu do którego dołaczył Mar, który też tu pracuje jak na razie czasowo udajemy sie nad wodę podziwiać widoki i kierujemy się do Kings Parku.
Hasło wyprawy "Walkway" , Ala cały czas mi powtarza ,że tam musimy dojść , ja nie wiem o co chodzi myslę jakaś ściezka i pstrykam zdjęcia widokom, kwiatkom, drzewom , nawet 750-cio letni baobab się trafił - niezłe co ?, szukam papug aż tu pojawia się kładka , która biegnie nad drzewami , coś wspaniałego i co robie ? kolejne zdjęcia :)
Pięknie jest tu, wiele elementów rysunku Aborygenów wykorzystują do opisu trasy czy miejsca.Ogród banksji- taki kwiat to ma piekną mozaikę a do tego ławka ma oparcie zrobione z metalowych liści banksji.
Z ptaków tylko kruki, jakies większe ,magpie czyli sroki takie biało czarne i kaczki troche inne niż u nas.
I na końcu już przy autobusie słyszę wrzask papug tym razem kolorowych lorikeet.
Zadowolona ale umęczona wracam do domu.