Znowu sama się wybieram tym razem do Joondalup.Nowa dzielnica a właściwie przedmieścia gdzie mieści się Uniwersytet TAFE czyli taka nasza Politechnika.Dużo studentów się przechadza ale też jest darmowy autobus CAT, którym objeżdżam centrum i rózne części uczelni.Wysiadam przy wielkim graffiti,nie ma tu tego za dużo ale jak jest to jest profesjonalnie zrobione.Ten stonowany w kolorach jest zrobiony przez Stormie Mills, znanego australijkiego graficiarza.Potem znalazłam takie cudeńko jak cukiernię Chopin , gdzie podają duże śniadanie Chopina na 16,50 lub małe za 9,60 :). W środku campusu znajduje się park , oczywiście z ptaszkami i jak to ostatnio Kinga zauważyła jak miłośniczka ptaszków oddałam się robieniu zdjęć.Niektóre wyglądają jak rzeźby ale to żywe ptaki.Upolowałam również tęczowe Lorikeet chociaz kark mnie bolał od zadzierania głowy do góry.
Zeby nie było ,że tylko ptaki zrobiłam też zdjęcie fikuśnemu budynkowi uczelni oraz parę scenek rodzajowych , dzisiaj też do mnie dotarło,że na stacjach kolejowych nie ma żadnych reklam, czysto i schludnie ,że można siedzieć na peronie :)
Z dworca poszłam odwiedzić Monikę do biblioteki , gdzie jest komputer za free, WC darmowe i można butelkę wodą do picia napełnić !!!!
Potem wskoczyłam do fontanny a Monika robiła zdjęcia , jak zaliczać atrakcje Perth to wszystkie :) a do tego bardzo znowu było gorąco , od jutra zmiana pogody i troche bedzie chłodniej czyli 23-25 stopni.
Na koniec spotałam oswojona papugę, którą ktoś wozi na rowerze ale nie wiem kto to taki.
A żebym nie myślała,że Perth już znam to nie dość że zapuściłam się za daleko i musiałam wracać do punktu wyjścia to jeszcze wsiadłam do złego autobusu i musiałam Waldka z Alą ściągać na pomoc. Na szczęście tylko 2 km za daleko pojechałam :)