Pomimo niedzieli dzien zaczynamy od pracy, trzeba pomoc Sue w sprzataniu starego domu z ktorego sie wyprowadzila.Zajelo nam to godzinke i juz mkniemy do Likeside aby tam wsiasc do kolejki do Belgrave.Ja otrzywiscie mam jechac a Sue mnie tylko podrzuca, po drodze pada.Ubrawlam wszystkie swoje cieple rzeczy bo jedziemy w gory.Jest na prawde zimo ale sloneczko co rusz wychodzi zza chmur.Na miejscu zjadamy lunch i wsiadam do pociagu,takiej starej ciuchci.Duzo jest zabawy, szczegolnie dla dzieci,ale tez sie czuje jak duze dziecko,jestem ciekwa widokow.Widoki piekne ale ladnych zdjec jak na mnie to malo.Dzieciaki jada z wyciagnietymi nogami ale jest zimno i pod koniec jazdy jest ich coraz mniej.Urzekla mnie maly fotograf w kozuszku.W belgrave po 1,5 godziny jazdy poznalam Emi , z ktora wrocilam do Melbourne.